Właściwie miał być bal i luz,
Bez Ciebie miało być.
Wszystko już czekało,
Tylko czas tak się wlókł.
Ktoś głośno śmiał się, gdy jak grom
Z zakrętu wypadł TIR.
Nagle w twarz reflektor,
W ustach szkło, krótki krzyk.
Przez dziesięć długich dni ten strach,
Że zabrać może śmierć.
Wreszcie przebudzenie,
Cichy szept, pierwszy gest.
Na półce bukiet róż, biel ścian,
Cichutki mamy szloch.
Drugie narodzenie
- Prezent dał dobry los.
Brak mi słów, a wstyd mi płakać.
O Boże, dziękuję Ci,
W końcu tylko mnie ocalił cud.
Szansa na przetrwanie
- Jak to mocno teraz brzmi.
Tamci trzej pod krzyżem śpią do dziś.
Tak bardzo chciałem mieć ten wóz,
Dziewczyny kochać w nim.
Nic się nie zmieniło,
Tylko los zmienił kurs.