Jest dawno, dawno temu.
Siedzimy zamknięci w pomieszczeniu
do którego nas nie widzieć czemu,
nie wiadomo kto przeniósł.
Postawił premium i wychodzić zabronił.
I to z grubsza wszystko co wiadomo o nim.
O nas też wiadomo niewiele przyznam,
prócz tego, że nie konweniowała nas ta izba.
I, mimo że chwilę trwało to premium na czczo,
nie minął kwadrans zanim całe gremium chciało wiać stąd.
Ale jak tu wiać skoro drzwi zamknięto?
Jest wprawdzie małe okno, ale to szóste piętro!
„Siódme!” Nawet siódme zobacz!
Myślę że oknem nie mamy co próbować.
Jeden z nas sięgając za pazuchę popadł w rechot.
„Co tam masz?” „Telefon!”
To dzwoń po kogoś i powiedz temu komuś,
że sami nie wyjdziemy i czekamy, żeby ktoś nam pomógł.
„Jasne!” I w tej sytuacji marnej,
on zaczął dzwonić do straży pożarnej.
„Halo!” Aż nagle zauważył ktoś słusznie w sumie:
„To nie ten numer!”
I jakby jeszcze mało było mi tu zgrzytów,
zaczęła na nas płynąć woda z sufitu.
„Co?” „Weź mnie nie pytaj!”
„Tu potrzebna jest szybka pomoc hydraulika!”
Któryś z nas najwidoczniej obeznany z życiem
wytrzasnął skądś miskę i podłożył ją pod wyciek.
„Sprawdź to!” „Nie no wierzę, że wytrzyma,
tym niemniej jak najszybciej robiłbym stąd wymarsz.”
Ten od komy zauważył, że czas nadszedł,
żeby wreszcie „za okno patrzeć”
„Patrzysz!" „Patrzę!" „Patrz!"
Popatrzył i wyszło z niego kto on zacz...
Bo taki nam szatański pomysł podsunął,
by z tego okna ordynarnie pofrunąć.
Ale kto ma lecieć i na czym tu latać, na misce??
„Jak na gramofonach twister!"
„Twister?! Wybacz ja żywego go wolę."
Lecz on nalegał: „Zamieńmy role"
„Nie powiesz mi, że sam polecisz przecież?"
„Niech chcesz uwierzyć? To popatrz jak lecę!"
Cofnął się, zaczął biec i gdy do okna dobiegł,
wyfrunął przez nie jak pieprzony szybowiec.
("aaaaa!!")
Potem podszedł drugi. „Co też przez okno pryskasz?„
„Chyba już się domyślasz."
Za nim, kolejno cała reszta wyfrunęła, wyjąc.
Jeden nawet się pożegnał „Adios!"
A gdy już wszyscy wylecieliśmy stamtąd,
do pokoju wszedł ten, który wcześniej go zamknął.
„Ej chłopaki! Jak pragnę zdrowia w życiu!
Nie siedźcie tu w sypialni moich rodziców!
Obok w pokoju jest impreza, wóda, fruzie, mało?
W ogóle gdzie wy jesteście? Kto otworzył okno? Halo!"
I wołał nas ten gospodarz pełen dobrych chęci,
kiedy my tu już dawno wyfrunięci.
Powiał nas wolności zefir i wrócimy dopiero rano,
po kefir oraz paracetamol.
To jeszcze wbrew pozorom nie koniec,
albowiem pewien głębszy sens ma cała ta opowieść.
Bo fruwać jest generalnie nieroztropnie,
więc nie pijcie przy otwartym oknie!